Zamojskie PGK za kadencji obecnego prezydenta i prezesury Franciszka Josika na sponsoring wydało już ponad 92 tysiące złotych. Dla porównania – w ciągu 4 lat prezesury Małgorzaty Bzówki, PGK nie wydało na sponsoring nawet połowy tej kwoty. A największym wydatkiem było wsparcie jubileuszu 90-lecia KS Hetman Zamość, kwotą czterokrotnie niższą niż to, co wydał prezes Franciszek Josik.
Podczas lutowej sesji Rady Miasta wypłynął temat segregacji ubrań, a dokładnie – konieczności odwożenia tekstyliów na PSZOK, zamiast wrzucania ich jak dotychczas do odpadów zmieszanych.
– Czy jest trudność, żeby uzbierać dwie siateczki i PSZOK przywieźć? No nie jest to problem – przekonywał prezes Josik. Przyznał, że spotkał się z głosami, by PGK prowadziło mobilne zbiórki, ale zapowiedział, że to nie jest możliwe ze względu na koszty.
Skontaktowała się z nami mieszkanka Zamościa, zbulwersowana tym faktem.
– To pieniądze na sponsorowanie różnych imprez przez PGK są, a raz w miesiącu nie można wysłać samochodu, żeby zebrał tekstylia po osiedlach? – pyta nas Pani Jadwiga.
Ubrania oddajmy na PCK
Również radni z Koalicji Obywatelskiej zwracają uwagę na ten paradoks.
– Gdyby spółka byłam biedna, to rozumiem. Ale firma ma się dobrze, zatrudnia nowe osoby (znalazło się miejsce dla krytyka poprzedniej władzy Macieja Spozowskiego, przewodniczącego Zarządu Osiedla Stare Miasto – przyp. autora), sponsoruje gale Tygodnika Zamojskiego, a nie ma na mobilne zbiórki – zwraca uwagę prominentna działaczka opozycji w Radzie Miasta.
– Chciałam uświadomić, że my do systemu odpadowego dopłacamy 2 mln 800 tys. zł. Nie mamy w tej chwili środków, by dopełniać nasze gniazda o pojemniki na tekstylia. I w związku z tym, że tak krawiec kraje, jak mu materiału staje, mieszkańcy są zobligowania do dowożenia tych siateczek czy worków na PSZOK – mówiła na lutowej sesji wiceprezydent Marta Pfeifer. I namawiała radnych do zniwelowania tej dopłaty, czyli de facto do podwyżek opłat za śmieci.
– Czyste, nie zużyte ubrania można oddać do kontenerów PCK – mówi Tomasz Maksymiuk, przewodniczący Zarządu Osiedla Powiatowa w Zamościu. – Ale co zrobić ze zużytymi ubraniami, starymi zasłonami, ręcznikami itp.? Wozić na PSZOK?
Za Zwolaka już można
Zarówno Marta Pfeifer, jak i Rafał Zwolak podczas pierwszej kadencji prezydenta Andrzeja Wnuka, mocno krytykowali zaangażowani miejskich spółek w sponsorowanie zamojskiego sportu. Jednak gdy to oni objęli władzę, sponsoring nie okazał się taki zły.
W 2024 roku PGK Sp. z o.o. w Zamościu wydała na sponsoring 85,7 tysiąca złotych. W tym roku jest to kwota 6,5 tysiąca złotych.
– To szok – kręci głową z niedowierzaniem Małgorzata Bzówka, była prezes PGK. – Przez 4 lata nie zbliżyliśmy się nawet do takiej kwoty. Największym wydatkiem było sponsorowanie najlepszych zawodników Hetmana podczas gali 90-lecia klubu, na co wydaliśmy około 10 tysięcy złotych. Kilka razy sponsorowaliśmy też miejską instytucję – Książnicę Zamojską, która ma ograniczone możliwości zarobkowania oraz nagrody w konkursach ekologicznych w zamojskich przedszkolach. W sumie było to kilkanaście tysięcy złotych.
Za prezesury Franciszka Josika Hetman Zamość jest największym beneficjentem umów sponsoringowych. Ale jest jeszcze kilka innych, ciekawych pozycji.

Hetman, Padwa, GREENart
Na wspomniany już Hetman, w 2024 roku PGK wydało 50 tysięcy 400 zł. Druga na liście, Padwa Zamość, otrzymała 20 tys. 100 zł.
Ten wydatek jest o tyle kontrowersyjny, że w zarządzie KPR Padwa Zamość jest syn miejskiej radnej z komitetu Rafała Zwolaka, Jolanty Fugiel.
W tym roku PGK sponsorowało plebiscyty sportowy Telewizji Kablowej Video-Kadr oraz imprezę Tygodnika Zamojskiego. Na tych imprezach lansował się prezydent oraz prezes PGK.
Spółka sponsorowała też Wydawnictwo GREENart Jacka Kardasza. Kardasz jest udziałowcem Drukarni Attylla, którą z gospodarską wizytą odwiedził prezydent Rafał Zwolak (relacja jest w internecie).
– Chyba nikt z mieszkańców Zamościa nie ma już wątpliwości, że zmiana władzy nie miała na celu poprawy zarządzania w miejskich spółkach, bo te spółki były dobrze zarządzane – mówi Krzysztof Sowa, miejski radny z komitetu Andrzeja Wnuka. – Po roku od wyborów widać, że chodziło o wymianę obcych na swoich. Poza tym jest gorzej niż było. Opłaty są wyższe, a jakości nie widać.
Piotr Pasieczny
