W miniony poniedziałek (15 lipca) Rada Miasta Zamość spotkała się na nadzwyczajnej sesji. I chociaż w prezydium rady jest dwóch pedagogów z długoletnim stażem, przebieg obrad pokazał, że nauczyciele się nie uczą. Pomimo że od objęcia obowiązków minęło dwa miesiące, a radni mieli specjalne szkolenie, połączone z impreza integracyjną.
Sesja została zwołana, bo Rada Miasta ma 30 dni na przekazanie do WSA skargi na swoją działalność. W tym przypadku chodziło o skargę „na niewykonanie czynności nakazanych prawem przez Radę Miasta Zamość w przedmiocie podjęcia uchwały dotyczącej lokalizacji inwestycji mieszkaniowej”, Innymi słowy, inwestor skarży radę, że nie podejmuje uchwały (na tak lub nie) w sprawie inwestycji mieszkaniowej zgodnie z ustawą lex deweloper. Chodzi oczywiście o inwestycję PR Bud, gdzie Rada Miasta odmawia wydania zgody i kilkukrotnie przegrała przed WSA.
Co nagle…
– Sesja została zwołana na wniosek komisji skarg i wniosków – stwierdziła przewodnicząca Agnieszka Jaczyńska.
– Sesję nadzwyczajną zwołać może prezydent bądź ¼ składu rady – ripostował Jan Wojciech Matwiejczuk, długoletni przewodniczący i wiceprzewodniczący Rady Miasta. – Po pierwsze – nie wiem, czy tak można było. Po drugie porządek sesji nadzwyczajnej można zmienić tylko za zgodą wnioskodawcy.

Ta druga uwaga radnego Matwiejczuka dotyczyła dwóch zdarzeń, które miały miejsce na sesji – wprowadzenia do porządku obrad drugiej skargi („na bezczynność organu administracji publicznej”) oraz odczytania odpowiedzi Rady Ministrów na stanowisko w sprawie wykreślenia Zamościa z programu dla Karpat Wschodnich i Roztocza.
Następnie Jaczyńska przyznała, że sesja została zwołana „w oparciu o drugą możliwość”.
– Ewentualnie możemy głosować o wprowadzenie do porządku sesji, jeżeli będzie zgoda wnioskodawców – zauważyła przewodnicząca. Lecz pomimo, że takiej zgody nie otrzymała, procedowała dalej, łamiąc Statut Miasta.
Nieobecna Martyniuk
Sesja została zwołana na wniosek radnych: Grzegorza Podgórskiego, Martyny Martyniuk, Jolanty Fugiel, Andrzeja Szpatuśko, Janusza Kupczyka, Tadeusza Lizuta i Piotra Błażewicza. Pięcioro z nich jest członkami Komisji Skarg, ale ponieważ do skutecznego zwołania sesji nadzwyczajnej potrzeba co najmniej 6 osób, dokoptowano Podgórskiego i Lizuta.
Problem w tym, że zgody na zmianę porządku obrad nie wyraziła radna Martyna Martyniuk, ponieważ… jej nie było na sesji.
Mimo to przegłosowano zmianę porządku sesji, a także poza porządkiem odbyło się odczytanie odpowiedzi RM. Po czym doszło do utarczki słownej pomiędzy radnymi Lizutem, Kupczykiem i przewodniczącą Jaczyńską.
– My w tej chwili obradujemy niezgodnie z porządkiem sesji. Nie było punktu dyskusja, nie było punktu sprawy bieżące, miało być tylko odczytane przez Panią Przewodniczącą pismo i uważam, że powinniśmy zakończyć. Jeżeli zaczniemy dyskutować niezgodnie z porządkiem sesji to my tu naprawdę posiedzimy bardzo długo. Okaże się, że tych bardzo ważnych tematów będziemy mieli jeszcze kilkanaście. Mój wniosek formalny jest taki, żeby zgodnie z porządkiem sesji ją zamknąć – przytomnie zauważył Matwiejczuk. Po czym Agnieszka Jaczyńska zamknęła obrady.
Skutki mogą być opłakane
Zapytaliśmy dwóch prawników, jakie mogą być skutki tych błędów związanych ze zmianą porządku sesji. Obaj podkreślają, że sesję trzeba będzie powtórzyć, zwłaszcza co do procedowania drugiej skargi.
– Przede wszystkim wojewoda zapewne wyda rozstrzygnięcie nadzorcze, że brakowało zgody wnioskodawców na zmianę porządku obrad – zauważa radca prawny, który przez kilka lat obsługiwał zamojski samorząd. – Gorzej, jeśli WSA uzna, że rada miasta uchybiła terminowi i przyzna rację skarżącemu. Wtedy trzeba będzie ponieść koszty finansowe „bezczynności” organu.
– Sprawy proceduralne są skomplikowane, ale w radzie są osoby, które ogarniają – ocenia radny Krzysztof Sowa. – Obsługą przewodniczącej zajmuje się Biuro Rady Miasta, z doświadczonymi pracownikami. Wreszcie urząd zatrudnia prawników na etacie. Takie błędy nie powinny mieć miejsca.
– Zastanawiające jest tylko, że nikt poza radnym Matwiejczukiem w trakcie sesji nie usiłował zwrócić uwagi przewodniczącej na błędy. Przecież obok siedział doświadczony radny, wiceprzewodniczący Wiesław Nowakowski. Przez całą sesję nie odezwał się ani słowem – to już słowa uważnego obserwatora zamojskiego samorządu, byłego radnego. – Czyżby komuś zależało na tym, aby przewodnicząca się pogrążała?
Piotr Pasieczny
